Internet rodzica jest zasypany reklamami producentów żywności dla dzieci. Słoiczków, mleka modyfikowanego itp.
Jako prawie specjalista od żywności prozdrowotnej pozwolę sobie na subiektywną ocenę diety słoiczkowej. Czy aby na pewno?
Jesteśmy z Córcią na etapie rozszerzania diety, mimo wiedzy posiadanej, maminy brak doświadczenia przytłumił instynkt i wymyśliłam sobie rozszerzanie diety od słoiczków. W końcu oglądałam program Rodzice Na Start na Playerze, gdzie słoiczki Gerbera latają już w czołówce. Pani dietetyk gorąco zachęca do słoiczkowania, szczególnie na początku, kiedy dziecko poznaje smakini sprawdzamy tak na prawdę, czy jakiś produkt naszej pociechy nie uczula. Otrzeźwiła mnie jak zawsze Córka, która kategorycznie nie przyjęła brokuła. Wylądował wszędzie tylko nie w buzi. Znalazłam go nawet w moim uchu :) ja skosztowałam i o ile bardzo brokuły lubię, tak tego bym kijem nie ruszyła. Mężowi po jednej łyżce odbijało się nim dwa dni. Zaznaczam, że nie był przeterminowany. Marchewka też mi dziwnie smakowała. Zatem, reszta brokuła poszła do zlewu, ja pobiegłam do warzywniaka z Niulą i kupiłam pięknego zielonego brokuła i pęczek ślicznych marchewek. Nam gotowałam zupę brokułową, a Niuli osobno w wyparzonym garnuszku jeden średni kwiat brokuła. Po ugotowaniu do miękkości rozdrobniłam go, dodałam odrobinę przegotowanej wody i dziecko wręcz prosiło o jeszcze. Pod tekstem naoczne porównanie.
Jednak ważniejsza kwestia to dlaczego niby zaczynać od słoiczków? Niby dlatego, że są pewne, wolne od zanieczyszczeń itp. Że przebadane, certyfikowane. Tak na prawdę rodzic wybiera słoiczki nie z wygody, a dlatego żeby było kogo obwinić jeśli dziecku coś się po spożyciu stanie i ma podprogowe zaufanie do przebadanego słoiczka. Instynkt przytłumiony. I tutaj dochodzimy do sedna - słoiczek jest przede wszystkim jałowy! JAŁOWY, a co za tym idzie, karmiąc słoiczkami nie uczymy dziecka charakterystycznej mikroflory naszej kuchni, która jeśli oczywiście przestrzegamy zasad higieny, jest obojętna, jeśli nie dobra. Konsekwencją takiej wolnej od mikroflory diety, mogą być niedobory odporności i alergie pokarmowe w późniejszym czasie, zaburzenia smaku i brak akceptacji dla maminej kuchni. A przecież smaki potraw dzieciństwa to jedne z najpiękniejszych wspomnień, czy warto je zamykać w słoiczku?
Niektóre mamy nie chcąc słoiczkować wybierają eko sklepy. Dlaczego eko? Bo eko jest eko, czyli zdrowe... Teoretycznie. Żywności nieeko zarzuca się... Niby to, niezdrowa, pryskana chemią, GMO.
Chodzi głównie o to, że żywność nieeko zawiera metale ciężkie, azotany i azotyny oraz chemię zawartą w opryskach. Osobiście robiłam badania dotyczące azotanów i azotynów w żywności eko i nieeko i wynik był zgoła odwrotny niż można było oczekiwać. A to dlatego, że eko warzywa są nawożone zwykle fekaliami ekozwierząt, które zawierają wspomniane azotany i azotyny. Dlatego nie szalałabym. A co tak w ogóle te złe azotany i azotyny powodują? Zarzuca się im zwiększanie ryzyka zachorowania na raka żołądka, u ciężarnych zwiększają ryzyko powstawania guzów mózgu o dziecka, wytwarzanie methemoglobiny we krwi,
Żywność ekologiczna ma oczywiście swoje plusy, są to głównie:
wyższa ilość witaminy C w ziemniakach i kapuście, witaminy B1 w marchwi, cukrów w burakach cukrowych, ziemniakach, wiśniach i czarnej porzeczce. Wyższe względne ilości białka w ziemniakach, burakach ćwikłowych, kapuście włoskiej) oraz składników mineralnych (Fe, Mg, P, K, Ca) zwłaszcza w kapuście, marchwi, ziemniakach i czarnej porzeczce. Wyższą zawartość flawonoidów w truskawkach, kukurydzy i porzeczce amerykańskiej. Ponad to warzywa charakteryzują się lepszymi właściwościami przechowalniczymi -zmniejszenie intensywności procesów gnicia i rozkładu.
Zwierzęta chowane ekologicznie są zdrowsze i bardziej płodne, a ich noworodki są
silniejsze, wykazują większy przyrost masy oraz niższą śmiertelność.
Mleko ekologiczne zwiera więcej suchej masy, witaminy C, alfa-tokoferolu, beta-karotenu, większe ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych.
Wołowina i cielęcina z chowu ekologicznego ma wyższy poziom wielonienasyconych kwasów tłuszczowych.
Kurczęta z kolei wykazują wyższą zawartość mięsa w tuszkach.
Jednak ekożywość ma również swoją ciemną stronę.
Kompostowany nawóz zwierzęcy to źródło zanieczyszczenia mikrobiologicznego roślin (E. Coli,
Clostridium). Częściej występują zakażenia jaj, drobiu, trzody chlewnej bakteriami Salmonella, a u zwierząt pasożyty. Istnieje również możliwość występowania wyższego poziomu dioksyn w jajach kurzych. Zaś ziemnopłody są bardziej podatne na skażenie mykotoksynami.
A wracając do słoiczków. Uważam, że jeśli coś z nich kupować, to desery poza sezonem, choć w sezonie zawsze można zamrozić.
Moje subiektywne porównanie pierwszych słoiczków (głównie zjadłam ja)
Najlepsze - własne
Hipp - smaczne, zwłaszcza marchewka i dynia. Polecam też śliwkę! Przepyszna i efektywna ;)
Gerber - marchewka dość cierpka, dyniabi ziemniaczek, nawet wyrazisty smak.
Bobofrut - rewelacyjne deserki! Duże - dla mamy też starczy i ciekawe kompozycje krajowych owoców.
Bobovita - ochyda i porażka. Jak śmierdzi, tak smakuje.
Babydream - jałowe w smaku.